Po pierwsze, Julek zaczął chodzić do przedszkola. Początkowo nie obyło się bez płaczu, nadal jest smutny przy rozstaniu, ale muszę przyznać, że zaklimatyzował się szybciej niż przypuszczałam. Przedszkole, które wybraliśmy to wspaniałe, kameralne miejsce, z doświadczonym personelem i… pięknym ogrodem 😄
Po drugie, 11 maja Leoś miał kolejne ostrzyki z botuliny (nareszcie!). Był bardzo dzielny, choć to naprawdę poważna sprawa. Dzięki toksynie i intensywnym ćwiczeniom jego mięśnie mają szansę się rozluźnić, a brzuszek wzmocnić. 💉🩺🧪
Po trzecie, nowe ortezy! Tak, dobrze widzicie – nowe, ponieważ z poprzednich już wyrósł. Na szczęście ich odbiór zbiegł się z botuliną, a taki sprzęt bardzo wspomaga proces rehabilitacji (pionizacja).
I wreszcie po czwarte…nowy wózek! Przyszedł czas na pożegnanie się z wózkiem bliźniaczym – będziemy tęsknić! Przyznam, że długo zastanawialiśmy się nad producentem. Porównywaliśmy aż cztery modele w różnych wariantach cenowych. Właściwie to w każdym z nich Leon siedział dobrze, stabilnie, równo i bezpiecznie. Jednak ze względu na nasze częste wyjazdy wygrał wózek, który ma się najłatwiej składać. Jego dużym plusem jest też wygląd, ponieważ prezentuje się jak nieco solidniejszy wózek spacerowy, a nie jak specjalistyczny wózek dla chorego dziecka. To dla nas ważne, każdy element normalności jest ważny. Dodatkowo kupiliśmy dostawkę dla Julka, tak na wszelki wypadek, gdyby znudził mu się rower; poza tym ciężko byłoby spacerować z dwoma wózkami.